3 czerwca 2023, sobota

Węgierski historyk: Stanowisko Węgier w wojnie rosyjsko-ukraińskiej

24 lutego 2022 roku ośmioletnia wojna rosyjsko-ukraińska wkroczyła w nową fazę. Otwarta agresja Rosji postawiła kraje świata na rozdrożu: solidaryzować się z narodem ukraińskim, który bohatersko walczy o swoje życie, i wspierać go wszelkimi dostępnymi środkami, albo milczeć i utrzymywać dotychczasowe stosunki handlowe i biznesowe z Rosją. Nie można powiedzieć, że elity polityczne i społeczeństwa wszystkich państw zajęły w tej sprawie jednolite stanowisko, ale bezpośredni sąsiedzi Ukrainy i państwa regionu Europy Środkowej, od państw bałtyckich po Mołdawię, które są również bezpośrednio zagrożone przez imperializm rosyjski, zajęły jednolite i zdecydowane stanowisko popierające Ukrainę. Jedynym wyjątkiem są Węgry. Dlaczego tak się dzieje? Co jest powodem odmiennej polityki Budapesztu i czy stanowisko Węgier da się w ogóle obronić?

Polityka zagraniczna rządu węgierskiego w ciągu ostatnich dwunastu lat (Fidesz jest u władzy od 2010 r.) za priorytet numer jeden przyjęła zwiększenie węgierskiego handlu zagranicznego. Z tego powodu tradycyjne Ministerstwo Spraw Zagranicznych zostało przemianowane na Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Handlu. W celu rozwoju eksportu węgierskiego rząd poszukuje nowych rynków dla swojej działalności. Od 2012 r. odbywa się to w spektakularny sposób poprzez politykę „otwarcia na Wschód”, w ramach której Budapeszt staje się coraz bliższy m.in. Rosji, Chinom, Kazachstanowi i Azerbejdżanowi, a jednocześnie Europa i region Europy Środkowej ulegają dewaluacji.

Minister Spraw Zagranicznych Węgier – Péter Szijjártó

Innym kluczowym elementem polityki zagranicznej Budapesztu jest ochrona i wspieranie węgierskiej mniejszości narodowej żyjącej poza jego granicami. W ciągu ostatnich trzydziestu lat doprowadziło to do kilku konfliktów z sąsiednimi krajami, zwłaszcza z Rumunią i Słowacją. W ostatnich latach jednak to Ukraina była stroną w starciach na tym polu. Przyjęte przez ukraiński parlament w latach 2017-2020 ustawy językowe i edukacyjne, które drastycznie ograniczają używanie języków przez mniejszości narodowe, są dla Budapesztu nie do przyjęcia. Węgierskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Handlu słusznie i głośno sprzeciwia się ukrainizacji węgierskich szkół. Nie jest jednak pewne, czy rząd węgierski wybrał najlepsze rozwiązanie, gdy próbował rozwiązać problem siłą, żądając od Kijowa wycofania ustawy w całości, zamiast dążyć do „usunięcia” mniejszości węgierskiej z ustawy lub przyznania jej specjalnego statusu. W rzeczywistości całkowite uchylenie ustawy było dla Kijowa nie do przyjęcia ze względu na ograniczenia w używaniu języka rosyjskiego w czasie wojny, która trwa od 2014 roku.

Ponieważ rząd kijowski był nieugięty w tej kwestii, strona węgierska przeniosła sprawę na arenę międzynarodową i próbowała wywrzeć nacisk na Ukraińców za pośrednictwem NATO. Zablokowała w ten sposób wspólne rozmowy NATO i Ukrainy. Posunięcie to nie jest wyjątkowe i samo w sobie nie budzi większych zastrzeżeń, ale po 2014 roku stało się zbieżne z interesami Rosji. Nie sądzę, by rząd węgierski działał na polecenie Rosji, ponieważ ochrona interesów Węgrów poza granicami zawsze była jednym z głównych priorytetów polityki zagranicznej rządów w Budapeszcie, ale z zewnątrz mogło się tak wydawać.

Ponadto nie zapominajmy o innym aspekcie tego zagadnienia. W tych latach instytucje społeczności węgierskiej na Podkarpaciu [Kárpátalja] były również poddawane konkretnym fizycznym okrucieństwom. Zimą 2017 roku ukraińscy nacjonaliści (Partia Swoboda i Sicz Karpacka) zorganizowali demonstrację przed konsulatem Węgier w Berehowie, a następnie obrzucili budynek bombami dymnymi, oraz na początku 2018 r. ekstremiści podpalili biuro Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej Podkarpacia [Kárpátaljai Magyar Kulturális Szövetség] w Użhorodzie. O tym ostatnim okazał się później, że była to rosyjska prowokacja.

Stosunki węgiersko-ukraińskie pogorszyły się zatem na długo przed rosyjskim atakiem z 24 lutego 2022 roku. A media związane z rządem węgierskim przedstawiały państwo ukraińskie w raczej negatywnym świetle, w pełni zgodnie z narracją rosyjską. Nic dziwnego, że to właśnie na Węgrzech rosyjska propaganda antyukraińska znalazła najbardziej podatny grunt. Do tego stopnia, że media publiczne również podchwyciły i wzmocniły te głosy.

Jeszcze w 2014 r. rząd węgierski stał na stanowisku, że „to nie jest nasza wojna”, „jesteśmy za pokojem” i że „bierzemy pod uwagę interesy Węgier”. Linię tę wzmacniało naiwne przekonanie, że jeśli uznamy interesy Rosji, to nie zagraża ona naszemu regionowi i możemy budować z nią partnerstwo. W rzeczywistości rząd węgierski od 2014 r. konsekwentnie stoi na stanowisku, że sankcje gospodarcze wobec Rosji nie mają większego sensu, i dlatego się im sprzeciwia.

Węgry są członkiem NATO od 1999 r.

Kiedy 24 lutego 2022 r. Rosja zaatakowała Ukrainę, na Węgrzech trwała właśnie kampania wyborcza. Wojna oczywiście natychmiast stała się głównym tematem kampanii. Z jednej strony, proukraińskie wystąpienia opozycji były interpretowane przez rząd jako podżeganie do wojny, wykorzystujące strach obywateli węgierskich przed wojną. Z drugiej strony partia rządząca zaangażowała się w wojnę werbalną przeciwko ukraińskiemu prezydentowi i ukraińskiemu ambasadorowi w Budapeszcie, przedstawiając ich jako osoby próbujące wciągnąć Węgry w wojnę. W tym okresie sam premier wygłosił kilka kontrowersyjnych wypowiedzi, które wzbudziły irytację za granicą. Na przykład ta wojna to wewnętrzna sprawa Słowian, „nie jest naszym sporem”, że „wielkie morze słowiańskie na wschód od nas składa się z iluś tam państw, iluś tam narodów”, co implikuje, że Budapeszt mógłby zaakceptować pełną aneksję Ukrainy. Albo podkreślał odpowiedzialność NATO i USA za rozpoczęcie wojny. Słowa te były oczywiście skierowane do jego własnych wyborców, ale słusznie wywołały poważną reakcję za granicą, zwłaszcza w Polsce i na Ukrainie.

Po wyborach 3 kwietnia jest już jasne, że w Budapeszcie nie nastąpi zmiana kierunku polityki zagranicznej, a Péter Szijjártó pozostanie ministrem spraw zagranicznych i handlu. Aby zrównoważyć negatywne postrzeganie Węgier w Polsce i na Ukrainie, nowa prezydent Węgier Katalin Novák i przewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Zsolt Németh otrzymali zadanie, by stanowisko Węgier stało się możliwe do zaakceptowania.

Nie mają łatwego zadania, ponieważ rząd stał się więźniem opinii publicznej, którą sam sobie stworzył. W ten sposób prorosyjska i antyzachodnia narracja rządu w ciągu ostatnich dwunastu lat odwróciła znaczną część węgierskiego społeczeństwa „na wschód”. Dziś dla prorządowych wyborców wspomniane dyktatury wschodnie są ważniejszymi, a nawet bardziej przychylnymi partnerami niż jakiekolwiek państwo członkowskie UE. Ta opinia publiczna ma zdecydowanie negatywny stosunek do USA i NATO, a Ukraina jest postrzegana przez wielu jako marionetkowe państwo Waszyngtonu. Ogromną rolę odgrywa w tym propaganda rządu węgierskiego, który najwyraźniej nie potrafi, a może nawet nie chce się jej pozbyć. Novák i Németh próbują więc potępić agresję Putina wbrew własnej opinii publicznej i prorządowej prasy oraz udowodnić dla światu, że Węgry w tej wojnie stoją po stronie Ukrainy.

Jak wynika z dotychczasowych obserwacji, nie można oczekiwać od rządu węgierskiego takiej samej solidarności, jaką w tym regionie wykazały się Polska, Litwa, a może Rumunia i Mołdawia. W przestrzeni komunikacyjnej stworzonej przez rząd dominującymi hasłami pozostają „jesteśmy za pokojem” i „to nie nasza wojna”. W pełni zgodne z tym jest jasne oświadczenie rządu, że nie przekaże on Ukrainie śmiercionośnej broni, ani nie pozwoli, by broń ta przedostała się przez jego terytorium, jeśli wyślą ją inne państwa członkowskie NATO. Jest to kolejna pułapka komunikacyjna, w którą rząd sam siebie wpędził. O wiele lepiej brzmiałoby, gdyby Budapeszt powiedział: chcielibyśmy dać Ukrainie broń, ale niestety nie mamy takiego sprzętu. Co więcej, byłoby to prawdziwe, szczere stwierdzenie i być może bardziej akceptowalne.

W końcu trzeba więc zadać sobie pytanie. Co zrobił rząd węgierski, aby pomóc Ukrainie w tej wojnie? Istnieją dwa główne obszary, w których można okazać solidarność. Z jednej strony, otwarcie granicy dla ukraińskich uchodźców, opieka nad nimi i umożliwienie im wyjazdu, a z drugiej strony, odgrywając rolę w zaopatrywaniu Ukrainy w energię elektryczną i gaz.

W pierwszych tygodniach wojny na Węgry przybyło prawie 800 000 obywateli ukraińskich, z których, według danych ONZ, od 100 000 do 140 000 nadal przebywało w kraju w pierwszym tygodniu maja. Około 20 tys. osób mogło ubiegać się o zezwolenie na przesiedlenie, a w drugim tygodniu maja około 2,5 tys. osób złożyło wnioski o pracę. Węgry są zatem krajem tranzytowym. Przyczyny tego stanu rzeczy mogą być dwojakie: z jednej strony negatywne nastroje wobec Ukraińców, z których uchodźcy zdają sobie oczywiście sprawę, a z drugiej – problemy językowe. Nie dysponujemy jednak dokładnymi danymi na temat liczby Węgrów na Podkarpaciu, choćby dlatego, że wielu z nich miało już paszporty węgierskie.

Jedyna konkretna pomoc udzielona Ukrainie przez rząd węgierski dotyczy zaspokojenia potrzeb tego kraju w zakresie energii elektrycznej i gazu ziemnego. Plan zsynchronizowania ukraińskiej sieci elektroenergetycznej z europejskim systemem ENTSO-E był rozważany od lat, ale scenariusz zakładał, że może to potrwać co najmniej dwa lata. Zamiast tego 16 marca połączenie wykonano poza kolejnością, bez serii próbnych uruchomień, biorąc pod uwagę sytuację wojenną i bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy. Było to możliwe, ponieważ częstotliwość systemu ukraińskiego spełniała europejską normę 50 gigaherców, ale mimo to węgierska sieć elektroenergetyczna, z którą system ukraiński był w bezpośrednim kontakcie po synchronizacji, była nadal bardzo zagrożona. W rezultacie ukraińska sieć elektroenergetyczna została całkowicie odłączona od sieci rosyjskiej i białoruskiej. Dzięki temu, w rzeczywistości od połowy maja importuje energię elektryczną z Węgier.

Viktor Orban w trakcie inspekcji na granicy węgiersko-ukraińskiej

Węgry odgrywają również ważną rolę w dostawach gazu ziemnego na Ukrainę. Od listopada 2015 roku Kijów nie kupuje gazu bezpośrednio od Rosji. Ma dostęp do rosyjskiego gazu poprzez dostawy wirtualne, tzn. kupuje gaz od europejskiego sprzedawcy, a następnie „odbiera” go z tranzytu z Rosji do Europy. Nie jest to możliwe od października 2021 roku, kiedy to zaprzestano przesyłu rosyjskiego gazu ziemnego przez terytorium Ukrainy. Gospodarka ukraińska może więc pokryć dzienne zapotrzebowanie na 50 mln m3 gazu ziemnego z Zachodu. Zgodnie z umową ukraińsko-węgierską podpisaną na początku tego roku, Węgry gwarantują Ukrainie 8 mln m3 dziennie (2,9 mld m3 rocznie) zdolności przesyłowych gazu do końca 2023 roku (w tym dostęp do terminalu LNG na chorwackiej wyspie Krk przez Węgry).

Pomoc ta jest jednak tylko częściowo solidarna, a tak naprawdę jest to transakcja biznesowa. Z jednej strony synchronizacja sieci elektroenergetycznej rzeczywiście wiązała się z ryzykiem i kosztami, ale potencjalny eksport dawał stronie węgierskiej rynek zbytu na Ukrainie. Z drugiej strony, w zamian za zagwarantowanie dostaw gazu strona węgierska ma prawo do opłat tranzytowych, a zgodnie z węgiersko-rosyjskim kontraktem gazowym Węgry nie mogą sprzedawać Ukrainie gazu, który kupują od Rosjan.

Podsumowując, Węgry nie poniosły jeszcze żadnych rzeczywistych ofiar w wojnie o Ukrainę. Ani rząd, ani zdominowana przez niego część opinii publicznej nie solidaryzuje się z walką narodu ukraińskiego o wolność i nie jest gotowa wspierać jej w przyszłości. Wpuszczenie uchodźców do kraju, a raczej ich przepuszczenie, nie stanowiło poważnego problemu dla węgierskiej gospodarki ani obciążenia dla społeczeństwa. Natomiast rolę w zabezpieczeniu dostaw energii na Ukrainę można uzasadnić względami biznesowymi, choć niewątpliwie jest ona obecnie niezbędna dla Ukrainy. Państwo węgierskie nie mogłoby, nawet gdyby chciało, dostarczyć Ukrainie broni użytkowej w znaczących ilościach, ponieważ po prostu jej nie posiada (sprzedało już np. czołgi T-72 do Iraku). A nowe sankcje wobec Rosji, zwłaszcza te dotyczące dostaw energii dla Węgier, z pewnością nie są czymś, za czym Budapeszt zagłosuje z własnej woli.

Miklós Mitrovits – węgierski historyk, polonista, badacz naukowy, członek Węgierskiej Akademii Nauk, autor wielu publikacji dotyczących historii Polski i Węgier. Jest pracownikiem naukowym w Instytucie Historii Centrum Badań Humanistycznych Sieci Badawczej im. Eötvös Loránd oraz starszym pracownikiem naukowym w Instytucie Badań Europy Środkowej Narodowego Uniwersytetu Służby Publicznej w Budapeszcie.

Powiązane artykuły

spot_img

Wywiady