7 czerwca 2023, środa

Kultura rosyjska na cenzurowanym. O rozterkach czasów wojny

W pierwszym momencie świat wstrzymał oddech, wpadając w bezgraniczne zdumienie, że oto w środku Europy w XXI w. wybucha regularna wojna. Chwilę potem zaczął potępiać rosyjskiego agresora, negując działania Rosji. Na cenzurowanym znalazła się również rosyjska kultura – jedno z nielicznych niekwestionowanych dóbr, jakie ten naród od pokoleń daje światu. Polskie instytucje kultury w akcie protestu przeciwko temu, co dzieje się na Wschodzie, zdjęły z afisza dzieła wielkich Rosjan. Ze swoimi moralnymi dylematami pozostali indywidualni miłośnicy rosyjskich artystów i twórców.

Sprzeciw wobec rosyjskiej agresji był ogromny. Rosja wtargnęła na terytorium drugiego państwa, rozpoczynając regularne działania wojenne. Zza wschodniej granicy napływały przerażające informacje o łamaniu przez Rosjan ogólnie przyjętych zasad prowadzenia wojny. Nic dziwnego, że wiele osób chciało zaznaczyć swoją postawę wobec wydarzeń, które przybierały coraz straszniejszy charakter. Biznes zaczął wycofywać się z Rosji, część producentów filmów zdecydowała o wyjściu z rosyjskiego rynku, podobne decyzje podjęli niektórzy poczytni pisarze współcześni.

Wszystko, co związane z Rosją, w wielu ludziach zaczęło budzić niechęć. Dotknęło to także kultury. W akcie protestu odżegnywano się więc od dzieł wielkich rosyjskich kompozytorów i pisarzy. Polskie Ministerstwo Kultury wystąpiło z oficjalnym zaleceniem do zarządzających jednostkami kultury, by nie promowali rosyjskich twórców po agresji Rosji na Ukrainę, ostateczną decyzję zostawiając jednak im samym. Resort oświadczył, że w obecnej sytuacji nie ma miejsca na jakąkolwiek instytucjonalną współpracę z przedstawicielami rosyjskiego reżimu, a rosyjscy artyści, którzy nie opowiedzieli się jasno i jednoznacznie przeciwko agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę i nie potępili jej, nie powinni być gośćmi polskich scen.

Dyrektorzy z reguły zastosowali się do wytycznych resortu. Czy to posłuszeństwo, czy wewnętrzne przekonanie, czy strach przed możliwymi protestami, a może wszystko razem? Nie wiemy, ale osobiście czułam, że te decyzje były właściwe i oczekiwane. Co mogą zrobić zwykli ludzie, by dać odpór zbrodniczej ideologii? W jaki sposób zamanifestować swoją niezgodę na to, co się dzieje? To symboliczne działanie i tylko tak należy je rozumieć. Przyjęcie pewnej postawy, która ma być protestem wobec działań Rosji. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w domowym zaciszu słuchać rosyjskiej muzyki, czytać rosyjską literaturę, o ile nadal odczuwamy taką potrzebę i czujemy się na siłach, by rozkoszować się kulturą Rosjan.

Każdy z nas może mieć nieco inne spojrzenie na pewne kwestie, inną wrażliwość, inne podejście. Są i tacy, którzy krytykują zdejmowanie z afisza utworów Piotra Czajkowskiego czy Siergieja Rachmaninowa, stawiając pytanie, jaki jest ich związek z Putinem i współczesną Rosją. Szczególne dyskusje wywołało wycofanie z repertuaru krajowych teatrów „Dziadka do orzechów”. To kultowy balet, rodzinne wyjście do teatru w okolicach Bożego Narodzenia jest w wielu domach elementem świątecznej tradycji. Pojawiały się w przestrzeni publicznej głosy, że absurdem jest odwrót choćby od dzieł Dmitrija Szostakowicza, który sam był ofiarą reżimu Stalina. Ograniczone możliwości korzystania z dorobku kulturalnego agresora nie wydaje się jednak nadzwyczajnym poświęceniem, tym bardziej, że światowe osiągnięcia w dziedzinie kultury są w stanie wypełnić tę lukę.

Obecna sytuacja na Wschodzie dotknęła mnie bardzo mocno, rosyjska kultura była mi przez lata niezwykle bliska. Bywałam w Rosji, odwiedziłam jej różne zakątki, mam wielu znajomych Rosjan. Pokochałam ten kraj i mieszkających w nim ludzi. Mówi się: „Rosji rozumem nie pojmiesz…” Podpisuję się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. Trudno wytłumaczyć racjonalnie, jaka siła ciągnęła mnie w te rejony. Sami Rosjanie dziwili się, że wolałam jechać na Syberię niż do Włoch czy Grecji. Czego szukałam na Wschodzie? Dlaczego tak dobrze czułam się na tamtejszej „głubince”, czyli prowincji? Dlaczego ponure blokowiska, które innych odpychają, we mnie budziły pozytywne emocje? Dlaczego podrzędny, zapuszczony, nędzny barek ze sklejki na końcu świata, gdzie młoda dziewczyna śpiewała z podkładem karaoke, próbując dotknąć czegoś piękniejszego niż rzeczywistość, w jakiej przyszło jej żyć, do dziś powoduje u mnie wzruszenie i skurcz w sercu? Podobnych obrazków, które poruszają mnie do głębi, mam w pamięci całe mnóstwo.

Oczywiście nie była to miłość ślepa, wiele rzeczy mnie drażniło. Podejście do władzy, Stalina, historii, w tym tej wojennej i powojennej. Próbowałam rozmawiać, przedstawiać nasz, polski, punkt widzenia, usiłowałam zrozumieć przesłanie drugiej strony. O ile jednak w przestrzeni historycznej o porozumienie było trudno, o tyle już na gruncie kontaktów międzyludzkich, bez obciążenia historycznego, rozumieliśmy się bez słów. Co jednak z tym uczuciem można zrobić w takiej sytuacji jak obecna? Zapomnieć i wyprzeć… To była pierwsza, bardzo silna reakcja. Odrzucić to, co było. Pozbyć się sentymentów. Im silniejsze przywiązanie, tym większe rozczarowanie i ból.

Moje rozterki nijak mają się jednak do cierpienia samych Ukraińców, których z Rosją łączy wspólna kultura, przeszłość, a nawet więzy krwi. Dla nich ten cios był stokroć silniejszy. Wręcz okrutny… Rozmawiałam niedawno ze znajomymi Ukrainkami o rosyjskim kinie. Powiedziały, że nie oglądają już współczesnych produkcji, co najwyżej kino radzieckie. Na nim wyrosły, ono tkwi w nich głęboko. Zaczęły wspominać, cytować fragmenty kultowych filmów, śpiewać piosenki. Tamta rzeczywistość to ich dzieciństwo, młodość. Podobnie jak w przypadku ich sąsiadów, którzy stanęli po drugiej stronie barykady. Jak one mają to rozdzielić? Jak sobie z tym poradzić? Jak wytłumaczyć? W jaki sposób zabić sentymenty? Jak posklejać swoje wnętrze?… To są nierozwiązywalne problemy. Jeśli ja nie mogę sobie poradzić z tą rzeczywistością, co powiedzieć o rozterkach ich i milionów innych Ukraińców?

W tym kontekście dyskutowanie o tym, czy można będzie w najbliższym czasie słuchać w filharmoniach Modesta Musorgskiego czy Siergieja Rachmaninowa nie ma większego znaczenia, a nawet wydaje się nie na miejscu. Na naszych oczach rozgrywa się ogromna tragedia, która ma wiele wymiarów, w tym również duchowy. Mnóstwo niewinnych ofiar, zerwane więzi, zrujnowana psychika, próby wyparcia i zagłuszenia tego głosu aktami patriotyzmu i nienawiścią do agresora. Ludzie jeszcze długo nie podniosą się z tego upadku. Niektórzy być może nigdy…  

Monika Borkowska – dziennikarka i miłośniczka sztuki

Powiązane artykuły

spot_img

Wywiady